Rozpocznijmy od odpowiedzi na pytanie:, czym właściwie różni się ochrona roślin w małym ogrodzie od tej na polu czy w produkcyjnym sadzie? Tego typu pytań jest wiele a odpowiedzi sprowadzają się z reguły do wspólnego mianownika.
W końcu choroby i szkodniki te same, zagrożenie dla roślin czy dla plonu podobne…, a więc, o co właściwie chodzi?! Odpowiedź jest prosta – o ile rolnik czy ogrodnik na pierwszym miejscu stawia wysokość plonu, efekt ekonomiczny produkcji, a w ostatnim okresie w coraz większym stopniu bezpieczeństwo, o tyle dla działkowca czy właściciela innego małego ogrodu znacznie większą wartość będzie miał odpoczynek poprzez pracę, zdrowie własne oraz rodziny i bezpieczeństwo stosowanych metod. Oczywiście są i tacy działkowcy, dla których działka to źródło dodatkowego czy podstawowego zarobkowania, ale ci są w zdecydowanej mniejszości. Tak, więc zakładając, że odpoczynek i satysfakcja z samodzielnie uzyskanych warzyw, owoców czy kwiatów stanowią dla większości podstawową wartość, zastanówmy się, czym właściwie powinien kierować się właściciel działki w swojej codziennej pracy w ogrodzie.
Nie szkodź sobie i innym.
W końcu, jeżeli nawet posiadamy wysoko wydajny opryskiwacz spalinowy, to chmura drobno rozbitych cząstek cieczy roboczej przemieści się z łatwością na działkę sąsiada, a nawet dalej. Jeżeli posiadamy sprzęt niższej klasy i próbujemy go wykorzystać do ochrony kilkumetrowych drzew, to na pewno duża część cieczy spadnie na opryskującego i na rośliny rosnące w sąsiedztwie chronionej rośliny. W tym miejscu trzeba też postawić zasadnicze pytanie: ilu działkowców posiada i wykorzystuje ubrania ochronne, maski, odpowiednie nakrycia głowy, ilu stosuje się do zasad bezpieczeństwa? Jeżeli tych zasad nie przestrzegamy to, jaką mamy gwarancję, że nasz organizm nie wchłonie kolejnej porcji pestycydu, a w roślinach i tych poddawanych kuracji jak i tych opryskanych przypadkowo, nie zgromadzą się pozostałości środków ochrony roślin przekraczające dopuszczalne normy? I co to ma wspólnego z szeroko rozumianą rekreacją i odpoczynkiem? A czy sąsiad, który akurat jest przeciwnikiem chemicznej ochrony nie ma prawa zaprotestować, jeżeli nieprzyjemny zapach rozpylonej cieczy wraz z niewidocznymi kropelkami dotrze do jego ogrodu i zakłóci spokój?
Ekonomia produkcji.
Nie należy także zapominać o ekonomii produkcji! Z pewnością nie jest to czynnik istotny dla większości działkowców, skoro sięgają po pestycydy, nie zastanawiając się czy zastosowany preparat przyniesie wymierny efekt pieniężny. Taki rezultat przyniesie przeprowadzony zabieg, jeżeli sprawdzony zostanie próg zagrożenia, a koszt samego zastosowanego środka będzie mniejszy od zwiększonej zabiegiem wartości plonu. Jakie to skomplikowane! Ale taka jest prawda, a z tego wynika oczywisty wniosek: dla stosującego środki ochrony roślin na działce wynik finansowy z pewnością nie jest istotny, bo w końcu te 2 czy 3 kg jabłek więcej napewno nie zwrócą poniesionych nakładów. Czy w takim razie nie należy zaniechać stosowania jakichkolwiek zabiegów? Przecież nie uda nam się zwalczyć parcha jabłoni jednym czy dwoma zabiegami – trzeba ich wykonać kilkanaście! Aby zwalczyć nasionnicę trześniówkę czy owocnicę żółtorogą, trzeba przede wszystkim wiedzieć, kiedy przeprowadzić zabieg a opryskiwanie truskawek kiedy już owocują w praktyce nie ma sensu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz